Miałam 8 lat i właśnie tego dnia koło południa bawiłam się w moim pokoju szmacianą lalką, którą zrobiła mi moja mama. Nagle usłyszałam wybuch, potem drugi i trzeci. Słyszałam ich coraz, więcej i ze strachu schowałam się pod łóżko i zamknęłam oczy. Leżałam tak 10 lub 15 minut. Po chwili usłyszałam, że ktoś wchodzi do mojego pokoju. To byli moi rodzice. Wyszłam spod łóżka i dopiero wtedy zauważyłam, że mój pokój zaczął się palić.
- Chodź córeczko. - powiedział mój ojciec.
- Co się stało?! Czy może nam się stać coś złego?! - spytałam ze łzami w oczach.
- Nie, kochanie. Wszystko dobrze. - próbowała mnie uspokoić mama. - Tylko chodź. Jak najszybciej.
Wybiegliśmy z mojego pokoju. Wszędzie był ogień. Nagle na moją mamę spadło palące się drewno. Tata zdjął to z niej, ale ona zaczęła się palić. Nie mogłam na to patrzeć. Mój ojciec próbował jej pomóc, ale ona tylko powiedziała do mojego ojca:
- Tyrone, zostaw mnie i tak już mi nie zdołasz pomóc.
- Ale, Mirando...
- Zabierz Veronicę w bezpieczne miejsce, proszę. - po czym zwróciła się do mnie. - Kocham cię, córeczko.
To były ostatnie słowa, które od niej usłyszałam, bo tata pociągnął mnie ze sobą. Udało nam się wyjść z zamku. Wszyscy mieszkańcy próbowali ugasić ogień, ale udało się to dopiero następnego dnia, ponieważ w nocy padał deszcz. Około tydzień po tym zapytałam ojca co było przyczyną pożaru, a on odpowiedział:
- Królestwo Księżyca.
Od wtedy znienawidziłam sąsiednie królestwo tak samo jak mój ojciec. Aż do pewnego dnia...
Mam nadzieję, że się podoba :) Komentujcie :]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz