czwartek, 12 czerwca 2014

Rozdział 4

Obudziłam się koło południa. Nie chciałam wczoraj przerywać podróży, ale zaczął padać deszcz i musieliśmy się schronić w jaskini. Nie wiem jakim cudem zasnęłam przy Kevinie. On cały czas gadał o tym jak niebezpieczna jest ta wyprawa, i że to może być zwykła bajka oraz, że nie powinnam wierzyć we wszystko co mi ludzie powiedzą lub co gdzieś przeczytam. Miałam go dość. Myślałam, że jak się obudzę to on dalej zacznie gadać o tym samym, ale jego nie było. Czy może jednak wrócił z powrotem? Wyszłam na dwór. Nigdzie w pobliżu nie było żadnej rzeki, ani jeziora, więc nie miałam jak się umyć. Po chwili zauważyłam Kevina opartego o górę i patrzącego w stronę Płomiennej Góry.
- Eee... dzień dobry. - powiedziałam.
- Hej. Dobrze się spało?
- Nawet.
- To dobrze. 
- Może jesteś głodny?
- Nie. Znalazłem jabłoń i zerwałem sobie kilka jabłek, ale może ty coś zjesz. Wzięłaś coś ze sobą czy miałaś zamiar sama coś upolować?
- Mam coś, ale zjem po drodze, bo musimy już ruszać.
- Tak szybko? Dopiero co wstałaś.
- Chcę jak najszybciej dojść do tej góry, a poza tym w mojej torbie nie ma tak dużo miejsca, więc nie mogłam wziąć dużo jedzenia ze sobą.
- Jasne. To chodźmy. - powiedział po czym wstał. Weszłam jeszcze do jaskini, żeby wziąć moją torbę i wyjęłam z niej bułkę po czym wyszłam z jaskini i zaczęłam jeść. Między nami panowała cisza co było dziwne, bo myślałam, że Kevin zacznie znowu gadać o tym jak to niebezpiecznie może być. Szliśmy tak cały czas w ciszy, aż nie doszliśmy do wielkiego kamienia, który zagradzał nam drogę.
- Chyba powinniśmy się wspiąć na górę. - powiedział Kevin. I tak właśnie zrobiliśmy, ale gdy już byliśmy na górze zobaczyliśmy rzekę po drugiej stronie.
- I co teraz? - zapytałam.
- Nie wiem. Nie mamy jak stąd wyjść, bo wszędzie wokół są góry. Możemy się tylko cofnąć.
- Nie, nie tylko. - po czym zaczęłam się wspinać po górze, która była z naszej prawej strony.
- Nich ci będzie. - po czym chłopak zaczął robić to samo. Po jakimś czasie doszliśmy na górę.
- Miałaś racje. - powiedział zdziwiony Kevin.
- No jasne, że tak. - powiedziałam zadowolona z samej siebie i zaczęłam iść w stronę góry. Znowu szliśmy w ciszy. Po jakimś czasie musieliśmy schodzić na dół. Na samym dole była jaskinia.
- Wchodzimy? Nie mamy jak jej ominąć, a tam z tyło widzę małe światełko, może to jest wyjście. - powiedziałam.
- Dobrze. - po czym wszedł do środka. Czy on nie był jakiś zbyt... posłuszny? Weszłam za nim. Chwilę szliśmy, gdy nagle...
- Tam jest wyjście! - powiedziałam i chciałam iść dalej, ale weszłam do... wody. - Co to?
- To wygląda jak takie małe jezioro, ale ja bym do niego nie wchodził. Jeśli tam coś jest?
- Nie możliwe. - powiedziałam po czym weszłam do wody, ale wtedy coś mnie złapało za nogę. Próbowałam się uwolnić, ale nie mogłam, to coś było za silne. Kevin zaczął mi pomagać i udało się. Wtedy zobaczyłam to, choć nie wiedziałam co to było. Wyglądało jak bardzo niski człowiek (sięgało mi do pasa) z płetwami i bez włosów. Było ohydne. Po chwili z wody wynurzyło się o wiele więcej takich samych stworzeń.

Trochę krótki, ale następny spróbuję zrobić dłuższy. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz