Zaraz po tym zeszłam do jadalni. Alice przygotowała mi dziś przepyszną jajecznicę. Zjadłam ją, popiłam herbatą i poszłam zobaczyć jak czuje się mój tata. Gdy weszłam do jego pokoju, on leżał cały blady na łóżku i kaszlał.
- Wszystko dobrze, tatusiu? - zapytałam troskliwie.
- Przez tą noc jeszcze bardzie zachorowałem. Zapomniałem, że okno nie jest zamknięte i zasnąłem z otwartym. - odpowiedział ojciec.
- Mogę ci jakoś pomóc?
- Nie, nic na to nie poradzisz. Możesz wyjść na dwór. Pogoda jest świetna. Gdyby tylko taka była tej nocy.
Zaraz po tym wyszłam. Skierowałam się w stronę ogrodu. Dla odmiany zerwałam kilka tulipanów i poszłam na cmentarz. Gdy doszłam do grobu mojej matki, położyłam na nim kwiaty i zaczęłam się modlić. Zaraz po tym pożegnałam się z matką i skierowałam się w stronę bramy. Strażnicy powitali mnie jak zwykle z uśmiechami na twarzach i otworzyli bramę. Poszłam do lasu. Szłam i wsłuchiwałam się w śpiew ptaków. Gdy doszłam na łąkę, usiadłam i zaczęłam myśleć o mamie, a potem o tacie.
- Jak mogę pomóc mojemu tacie? - pomyślałam na głos.
- Zależy czy chodzi o zdrowie czy o pieniądze. - powiedział jakiś głos za mną. Natychmiast wstałam i odwróciłam się. To był ten sam chłopak, którego widziałam wczoraj. Spojrzałam na jego wisior, miałam nadzieję, że zobaczę słońce i będę mogła odetchnąć z ulgą, ale zamiast tego zobaczyłam księżyc. Szybko odsunęłam się od niego.
- Odejdź stąd! Jesteś z Królestwa Księżyca.
- I co z tego? I nie pójdę, ponieważ ja zawsze tu przychodzę, od kiedy skończyłem 11 lat.
- Ja też zawsze tu przychodzę, ale teraz muszę iść. Do widzenia.
- Boisz się?
- Nie, po prostu muszę już iść. - po czym jak najszybciej stąd odeszłam nie odwracając się. Gdy weszłam do lasu, zaczęłam biec, nie chciałam, żeby mi coś zrobił, w końcu oni są nieprzewidywalni i okrutni. Gdy dobiegłam do bramy zatrzymałam się.
- A czemu Pani tak szybko biegła? Coś się stało? - zapytał strażnik.
- Nie, po prostu... zobaczyłam... wilka. - odpowiedziałam. - On mnie nie widział, ale ja się tak przestraszyłam, że uciekłam. Czy moglibyście otworzyć tą bramę?
- Tak, oczywiście! - powiedział strażnik otwierając bramę. Weszłam do naszego królestwa i skierowałam się w stronę ogrodu. Gdy doszłam, usiadłam na ławce. Pomyślałam sobie, że pójdę wieczorem na łąkę, może wtedy nie będzie tam tego chłopaka. Myślałam kim on może być. Nie wyglądał jakby pochodził z ubogiej rodziny, wręcz przeciwnie, był ubrany jak książę. A jeśli to syn króla i królowej Królestwa Księżyca. Jeśli tak to wolę znowu na niego nie trafić. Wydawało mi się to dziwne, że wcześniej się nie spotkaliśmy. Chodzę tam od kiedy skończyłam 13 lat. Jakiś czas po moich urodzinach, które są 23.03, poszłam się przejść po lesie i wtedy znalazłam tą łąkę. Powiedziałam o tym ojcu, ale on powiedział mi tylko, że mam tam nie przychodzić. Ja i tak go nie słuchałam. Może miał rację, może nie powinnam była tam chodzić, ale nie mogę przestać, za bardzo przywiązałam się do tego miejsca. Po chwili zauważyłam Alice, która szła w moją stronę.
- Gdzieś ty była? Obiad już jest gotowy! - powiedziała.
- Obiad? - przez to wszystko straciłam poczucie czasu. - Już idę.
Wstałam i poszłam do jadalni. Ojca nie było.
- Ciociu Alice, gdzie jest tata? - zapytałam.
- On się bardzo źle czuje i nie może wstać z łóżka. Teraz śpi, więc nie musisz go odwiedzać.
Zaraz po tym zasiadłam do stołu i zaczęłam zajadać się pysznym mięsem. Gdy skończyłam, poszłam do mojego pokoju i znowu zaczęłam rozmyślać nad tym jak pomóc mojemu ojcu. Po chwili zasnęłam. Obudziła mnie Alice, która wołała mnie na kolację. Ocierając oczy zeszłam na dół.
- Czy tata się lepiej czuje? - zapytałam Alice zaraz jak weszłam do jadalni.
- Niestety jest nadal w tym samym stanie co rano. - odpowiedziała gosposia ze smutkiem. Usiadłam do stołu i zaczęłam jeść. Bardzo martwiłam się o mojego ojca. Po jedzeniu skierowałam się w stronę wyjścia. Szłam tak w stronę łąki rozmyślając o moim tacie, gdy nagle przypomniałam sobie o chłopaku, którego widziałam dziś przed południem. Przed łąką ustałam i rozejrzałam się czy nikogo nie ma, a jak byłam już pewna, poszłam tam i usiadłam na brzegu góry. Siedziałam tak jakiś czas, aż usłyszałam kroki. Szybko wstałam i ujrzałam tego samego chłopaka.
- Znowu się spotykamy. Tylko nie uciekaj znowu, nic ci nie zrobię, daję słowo. - powiedział.
- Nie wierzę. - po czym chciałam już iść, ale chłopak mnie zatrzymał.
- Co do twojego ojca, to o co chodzi?
- Nie ważne.
- Skoro tak bardzo chcesz mu pomóc to pewnie ważne. Chodzi o pieniądze?
- Nie. Mój ojciec zachorował i chciałabym mu pomóc, ale nie wiem jak.
- Czy ty nie jesteś czasem córką króla?
- Tak, i co?
- Ja jestem Kevin, książę Królestwa Księżyca. - chłopak wyciągnął rękę na powitanie.
- Ja jestem Veronica. - powiedziałam, lecz nie uścisnęłam mu dłoni. Kevin opuścił ją.
- Piękne imię. - powiedział uśmiechając się. - Wiesz, słyszałem pewną historię. Nie wiem czy to prawda, ale jeśli tak to może pomóc twojemu ojcu. Usiądź to ci opowiem. - po czym usiadł. Niepewnie zrobiłam to samo.
- Widzisz tą wielką górę? Tam bardzo daleko. - powiedział wskazując prosto przed nami.
- Tak.
- Według tej historii to Płomienna góra. Podobno gdzieś tam jest schowane wejście do niej. Tam jest korytarz, który prowadzi do Ognistego Klejnotu. Jest on piękny, niebieski, a w środku widać jakby był tam ogień. Ten klejnot potrafi uzdrowić chorych, ale jest jeden haczyk, każda osoba może użyć go tylko raz. Słyszałem też, że on ma wiele innych mocy, ale nie wiem jakich.
- Myślisz, że ten klejnot naprawdę istnieje?
- Możliwe. - powiedział po czym wstał. - Muszę już wracać, dobranoc, Księżniczko.
- Dobranoc. - po czym chłopak się odwrócił i poszedł w stronę swojego królestwa. Zrobiłam to samo. W pokoju rozmyślałam chwilę nad tą historią i pomyślałam, że jeśli ten klejnot istnieje to mogę go spróbować zdobyć.
A oto rozdział drugi :) Mam prośbę: CZYTASZ = KOMENTUJESZ to motywuje :)
- Gdzieś ty była? Obiad już jest gotowy! - powiedziała.
- Obiad? - przez to wszystko straciłam poczucie czasu. - Już idę.
Wstałam i poszłam do jadalni. Ojca nie było.
- Ciociu Alice, gdzie jest tata? - zapytałam.
- On się bardzo źle czuje i nie może wstać z łóżka. Teraz śpi, więc nie musisz go odwiedzać.
Zaraz po tym zasiadłam do stołu i zaczęłam zajadać się pysznym mięsem. Gdy skończyłam, poszłam do mojego pokoju i znowu zaczęłam rozmyślać nad tym jak pomóc mojemu ojcu. Po chwili zasnęłam. Obudziła mnie Alice, która wołała mnie na kolację. Ocierając oczy zeszłam na dół.
- Czy tata się lepiej czuje? - zapytałam Alice zaraz jak weszłam do jadalni.
- Niestety jest nadal w tym samym stanie co rano. - odpowiedziała gosposia ze smutkiem. Usiadłam do stołu i zaczęłam jeść. Bardzo martwiłam się o mojego ojca. Po jedzeniu skierowałam się w stronę wyjścia. Szłam tak w stronę łąki rozmyślając o moim tacie, gdy nagle przypomniałam sobie o chłopaku, którego widziałam dziś przed południem. Przed łąką ustałam i rozejrzałam się czy nikogo nie ma, a jak byłam już pewna, poszłam tam i usiadłam na brzegu góry. Siedziałam tak jakiś czas, aż usłyszałam kroki. Szybko wstałam i ujrzałam tego samego chłopaka.
- Znowu się spotykamy. Tylko nie uciekaj znowu, nic ci nie zrobię, daję słowo. - powiedział.
- Nie wierzę. - po czym chciałam już iść, ale chłopak mnie zatrzymał.
- Co do twojego ojca, to o co chodzi?
- Nie ważne.
- Skoro tak bardzo chcesz mu pomóc to pewnie ważne. Chodzi o pieniądze?
- Nie. Mój ojciec zachorował i chciałabym mu pomóc, ale nie wiem jak.
- Czy ty nie jesteś czasem córką króla?
- Tak, i co?
- Ja jestem Kevin, książę Królestwa Księżyca. - chłopak wyciągnął rękę na powitanie.
- Ja jestem Veronica. - powiedziałam, lecz nie uścisnęłam mu dłoni. Kevin opuścił ją.
- Piękne imię. - powiedział uśmiechając się. - Wiesz, słyszałem pewną historię. Nie wiem czy to prawda, ale jeśli tak to może pomóc twojemu ojcu. Usiądź to ci opowiem. - po czym usiadł. Niepewnie zrobiłam to samo.
- Widzisz tą wielką górę? Tam bardzo daleko. - powiedział wskazując prosto przed nami.
- Tak.
- Według tej historii to Płomienna góra. Podobno gdzieś tam jest schowane wejście do niej. Tam jest korytarz, który prowadzi do Ognistego Klejnotu. Jest on piękny, niebieski, a w środku widać jakby był tam ogień. Ten klejnot potrafi uzdrowić chorych, ale jest jeden haczyk, każda osoba może użyć go tylko raz. Słyszałem też, że on ma wiele innych mocy, ale nie wiem jakich.
- Myślisz, że ten klejnot naprawdę istnieje?
- Możliwe. - powiedział po czym wstał. - Muszę już wracać, dobranoc, Księżniczko.
- Dobranoc. - po czym chłopak się odwrócił i poszedł w stronę swojego królestwa. Zrobiłam to samo. W pokoju rozmyślałam chwilę nad tą historią i pomyślałam, że jeśli ten klejnot istnieje to mogę go spróbować zdobyć.
A oto rozdział drugi :) Mam prośbę: CZYTASZ = KOMENTUJESZ to motywuje :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz