Te słowa chodziły mi po głowie za każdym razem kiedy siedziałam obok grobu mojej matki. Na łące zebrałam kilka stokrotek i przyniosłam je na jej grób. To były jej ulubione kwiaty.
- Też cię kocham, mamo. - powiedziałam po czym odeszłam od grobu trzymając moją szmacianą lalkę, którą bawiłam się tego dnia, gdy moja mama... wiecie. Trudno mi o tym mówić. Poszłam na łąkę. Tu właśnie spędzałam wolny czas. Ta łąka nie należała do żadnego z królestw dlatego czasem mogłam tu zobaczyć jak mieszkańcy Królestwa Księżyca przechodzą tędy. Mogłam ich poznać po wisiorkach w kształcie księżyca, które nosili wszyscy w Królestwie Księżyca.
W naszym królestwie także nosiliśmy wisiorki. Miały one kształt słońca.
Z zamyślenia wyrwał mnie szelest. Szybko schowałam się za drzewo. Z drugiej strony łąki wyszedł pewien chłopak. Wyglądał na 17 lat, tak jak ja. Próbowałam zobaczyć wisior, ale nie mogłam go dostrzec. Chłopak usiadł na zboczu góry (oba królestwa były na górze). Wyglądał jakby nad czymś rozmyślał. Chciałam podejść bliżej, aby zobaczyć wisior, ale przez przypadek nadepnęłam na gałąź. Chłopak odwrócił się w moją stronę, ale ja zdążyłam się schować za drzewo. Zaczęłam powoli iść przez mały las w stronę mojego królestwa. Gdy już byłam przy bramie spojrzałam w tył. Chłopaka już nie było. Podeszłam do bramy, a strażnicy od razu mi ją otworzyli. Zwykle sprawdzają wisior, ale mnie już dobrze znają, w końcu jestem córką króla.
- Dzień Dobry, Księżniczko! Piękny dziś dzień, prawda? - powiedział jeden ze strażników.
- Dzień Dobry! Tak, ale to ostatnie takie dni, bo niedługo będzie jesień. - odpowiedziałam mu.
- Jesień to jeszcze nic, ale co będzie jak nadciągnie zima. Ludzie nie mają co jeść. W Królestwie Księżyca jest dość jedzenia, ale oni nigdy się z nami nie podzielą. - odezwał się drugi strażnik. - W dodatku król zachorował.
-Na szczęście król ma taką wspaniałą córkę, która mu pomaga.
- Chcę, żeby mój ojciec czuł się jak najlepiej. A teraz muszę już iść. Do widzenia!
- Do widzenia, księżniczko! - powiedzieli strażnicy chórem.
Weszłam do środka i od razu skierowałam się w stronę pokoju mojego ojca. Gdy weszłam, tata leżał w łóżku i czytał jakąś książkę.
- Lepiej się czujesz? - zapytałam go zamykając drzwi.
- Na razie tak, bo przed chwilą wypiłem herbatę ziołową, którą przygotowała nasza niezastąpiona gosposia Alice. - odpowiedział mój ojciec z uśmiechem. Tak dla jasności, Alice to moja opiekunka, która jest także świetną kucharką. Traktuję ją jak moją ciotkę, nawet mówię na nią ciocia Alice.
- Gdzie byłaś, kochanie? - zapytał nagle mój tata.
- Ja byłam... na cmentarzu, u mamy. - odpowiedziałam. Nie mogłam powiedzieć, że byłam na łące. Ojciec nie pozwala mi tam chodzić, bo za dużo tam ludzi z sąsiedniego królestwa. Boi się, że zrobią mi coś złego. Nie chciałam, żeby dalej mnie wypytywał, więc szybko zmieniłam temat.
- Co tam czytasz? - zapytałam.
- Historię o Mieczu Dnia i Nocy. - odpowiedział. - Przeczytać ci?
- Tak. Chętnie posłucham. - po czym usiadłam na brzegu łóżka i zamieniłam się w słuch. Uwielbiałam jak tata opowiadał mi historie, bo wtedy przypominały mi się dawne czasy.
- A więc. Na Górze Dnia i Nocy... czyli tu gdzie my mieszkamy... było sobie pewne królestwo, które, tak samo jak góra, nazywało się Królestwo Dnia i Nocy. W tym królestwie mieszkał pewien chłopak. Pochodził on z bardzo biednej rodziny. Pieniądze zarabiał robiąc miecze dla rycerzy. Pewnego dnia, gdy chłopak miał zanieść zrobiony miecz do jednego z rycerzy, potknął się, a miecz spadł z góry. Chłopiec pobiegł po niego, ale nigdzie nie mógł go znaleźć, wtedy zobaczył źródło. Zaczęło się ono świecić. Na dnie tego źródła leżał miecz. Chłopak wyjął go z wody. Miecz wydawał mu się inny. Na próbę poszedł zabić jakieś zwierzę. Okazało się, że miecz był w bardzo dobrym stanie, a nawet był lepszy niż wcześniej. Chłopak zaniósł go do rycerza, ale gdy ten go dotknął odskoczył jak oparzony. Powiedział, że ten miecz jest gorący, co chłopakowi wydawało się dziwne, bo dla niego był normalny. Inni rycerze próbowali go dotknąć, ale reagowali tak samo jak ten pierwszy. Okazało się, że miecz może dotykać tylko chłopak, który go zrobił. Gdy chłopiec wrócił do domu od razu schował miecz. Leżał on tam kilka lat. Gdy chłopak miał 20 lat, w mieście był prawdziwy chaos, a powodem tego był smok, który zaatakował królestwo. Król powiedział, że ten kto zabije smoka, będzie mógł wyjść za jego piękną córkę i zostanie następnym królem. Wiele osób próbowało zabić smoka, ale trafiali oni wtedy do jego żołądka. Pewnego dnia chłopak przypomniał sobie o mieczu, wyjął go i poszedł zabić smoka. Trwało to bardzo długo, ale w końcu się udało. Chłopak poślubił piękną księżniczkę, a potem zasiadł na tronie. Miecz schował on pod ziemią. Legenda mówi, że tylko jego potomkowie mogą dotknąć miecza. A wiesz, córeczko, kim są jego potomkowie?
- Nie.
- To ja, ty oraz król i królowa Królestwa Księżyca i ich dzieci.
- Naprawdę?
- Według tej legendy, tak, ale czy ten miecz naprawdę istnieje, tego nikt nie wie.
- Naprawdę ciekawa historia. Teraz pójdę już spać, bo już późno.
- Dobry pomysł, córeczko. Dobranoc!
- Dobranoc! - powiedziałam wychodząc. Szłam przez długi korytarz aż wreszcie doszłam do mojego pokoju. Alice już mi nalała wody do kąpieli. Wykąpałam się i przebrałam. Potem położyłam się do łóżka. Myślałam nad historią o Mieczu Dnia i Nocy. Czy on naprawdę istnieje? Czy może to tylko bajka? Rozmyślałam tak, ale po chwili zamknęłam oczy i zasnęłam.
Piszcie czy się podoba :) Drugi rozdział już niedługo. Może nawet dzisiaj :)
Jak na razie bardzo mi się podoba. Jestem ciekawa co wydarzy się dalej...
OdpowiedzUsuń